Mężczyźni spotkali się w mieście. Pokrzywdzony poprosił znajomego, aby ten asystował mu przy wypłacie pieniędzy z banku. Pokrzywdzony, aby odwdzięczyć się za przysługę, zaprosił kolegę na piwo. Kiedy pokrzywdzony wyszedł na chwilę, znajomy zainteresował się jego saszetką, w której było ponad 60 tysięcy złotych. Mężczyzna to zauważył i wywiązała się awantura.
Wówczas 63-latek wyrwał mu saszetkę i rzucił się do ucieczki. Pokrzywdzony krzykiem zaalarmował obsługę lokalu i klientów o kradzieży. Jednemu z pracowników udało się wyrwać saszetkę, ale sprawcy udało się uciec. Pieniądze wróciły do właściciela, który był tak szczęśliwy, że musiał to uczcić.
O przestępstwie powiadomił policję dopiero po pięciu dniach. Wtedy to okazało się, że sprawcę kradzieży znał tylko z widzenia.